Ugotowany / Burnt – recenzja

2016-08-22
Posted in Recenzje
2016-08-22 Sandra Frej

Pamiętacie zeszłoroczny [2014] hit kinowy Jona Favreau „Chef” („Szef”)? Niezrozumiany przez właściciela restauracji szef kuchni tworzy swój własny biznes w postaci food trucka. Dużo gwiazd, kolorów, jedzenia. Jeśli po „Burnt” („Ugotowany”) spodziewacie się powtórki z rozrywki, będziecie bardzo zawiedzeni.

Do you remember last year’s [2014] hit movie by Jon Favreau? A „Chef„, misunderstood by the owner of the restaurant that he worked at, started his own business – a food truck. Lot’s of stars, colors, food. If you expect „Burnt” to be this way, you will be dissapointed.

 

 

Między innymi dlatego, że „Ugotowany” jest zupełnie inny od popowego „Szefa”. Zaczynając od znakomicie dobranej obsady drugiego planu, po poprowadzenie głównego wątku i nienarzucające się tematy „prywatne” bohaterów. Po premierze „Ratatouille” Anthony Bourdain nazwał go najlepiej pokazującym życie kuchni filmem wszech czasów. „Burnt” nie zostaje daleko w tyle.

Mainly because „Burnt” is as different from „pop” „Chef” as possible – starting with perfectly casted second plan actors, to the leading of main storyline and not overwhelming „private lives” of the characters. After „Ratatouille” premiere, Anthony Bourdain said: „I think it’s quite simply the best food movie ever made. The best restaurant movie ever made – the best chef movie.”. I couldn’t agree more. In my opinion „Burnt” isn’t far behind.

 

To, co denerwowało mnie w „Szefie” to fakt, że ewidentnie był zrobiony na fali popularności gotowania. Teraz wszyscy gotują, nawet Ci, co raczej nie powinni. „Everyone can cook”, jak mawiał szef Gusteau w „Ratatouille”. Ale czy każdy film o gotowaniu powinien powstać? W moim odczuciu „Burnt” zalicza się do tych, na których obejrzenie warto poświęcić ponad 1,5 godziny życia. Ba! Nawet dodatkowe 28 minut, na lecące przed seansem reklamy.

What irritated me in „Chef” was a fact, that this movie was clearly made because of huge popularity of cooking these days. Now everyone cooks, even some, who shouldn’t. „Everyone can cook”, as said chef Gusteau in „Ratatouille”. But does every culinary movie should be filmed? In my opinion „Burnt” is one of those, that are worth spending 1,5 hours of your life on. Even another 28 minutes of commercials at the cinema before it.

 

„Everything must be perfect. Not good, not excellent. Perfect.”

 

Do kina poszłam na dzień po polskiej premierze. Wybrałam wczesny seans, żeby nie musieć słuchać ciamkania popcornu i siorbania coli. Warto było. Z mniej niż 10 osobami na sali, obejrzałam jeśli nie arcydzieło sztuki filmowej (nie spodziewam się deszczu nagród dla tej produkcji), to bardzo dobre kino około-kulinarne. Oszczędne, o nieco przytłumionym obrazie, z niesamowitą bielą kuchennych ścian i mocnym kolorem w postaci potraw i produktów pojawiających się na ekranie w satysfakcjonującej obfitości. Od burgera jedzonego przez głównego bohatera w Burger Kingu (argumenty „za” takim jedzeniem, jakby wyjęte z ust Anthony-ego Bourdaina 😉 ), przez sadzone jajka w angielskim śniadaniu krytyk kulinarnej (Uma Thurman!), po niekończące się składniki i gotowe dania w ujęciach z kuchni – wszystko to, mimo, że pokazane w dużym zbliżeniu, dalej sprawia minimalistyczne wrażenie. Nie jest krzykliwie, nie jest tego za dużo.

I went to see it on the next day after premiere in Poland. To an early screening, so I wouldn’t be listening to popcorn munching and cola slurping. And it was worth it! With less than 10 people in the room, I watched if not a masterpiece (not expecting tons of awards for this production), at least a good semi-culinary film. Simple, a bit grey-ish scenes, with intensively white walls and strong-color dishes and produce in rewarding amount. From a burger, eaten by the main character in Burger King (arguments „pro” this kind of food seems to be coming straight from Anthony Bourdain’s mind), through fried eggs in English breakfast of a food critic (Uma Thurman!), to endless amounts of ingredients and dishes from the kitchen shots – everything, even shown in a big close-up, looks very minimalistic. It’s not screaming from the screen, there’s not „to much” of anything.

 

 

Jednak oprócz jedzenia, historię piszą też ludzie. Michael Kalesniko, autor scenariusza do „Iron Sky”. Bradley Cooper w roli szefa kuchni (powtórka z „Kitchen Confidential”?) wracającego po kilkuletniej pokucie, by spróbować zdobyć wymarzoną, trzecią gwiazdkę Michelin. W niektórych scenach zachwyca, by w innych mocno irytować. Sienna Miller, mimo przedziwnej, krótkiej fryzury, która zdecydowanie nie dodaje jej uroku, jest cudowna w roli nieco zmęczonej, topowej londyńskiej sous chef i matki kilkuletniej dziewczynki. Do tego jak zawsze zjawiskowa Emma Thompson, w co najmniej oryginalnych sukienkach, idealnie pasujących do postaci, którą gra. Moim faworytem jest jednak Daniel Brühl – to on odgrywa decydującą rolę w powrocie głównego bohatera do kuchni i to on, pojawiając się na ekranie niemal tak często jak Bradley i Sienna, jest moim zdaniem najbardziej przekonujący. Do tej listy nie sposób nie dopisać wspomnianej już Umy Thurman, Matthew Rhysa w roli szefa kuchni, czy Omara Sy, grającego jednego z kucharzy.

But food is not the only storyteller here. What „makes” this movie is people – Michael Kalesniko, the author of „Iron Sky” script. Bradley Cooper as a chef in a leading role (repeat from „Kitchen Confidential”?), that gets back to business after few years of penance to get his third-Michelin-star-dream come true, in some scenes fascinate, in others – irritate (a lot). Sienna Miller, despite ridiculous hair, that doesn’t do her any good, is lovely as a tired, top London sous chef and a mother of few years old girl. Plus (as always) stunning Emma Thompson, wearing very original dresses, perfectly fitting her character. But my favorite person is Daniel Brühl – he’s the one, that play the main part in Bradley’s comeback to the kitchen, and appear on the screen almost as often as him and Sienna, is in my opinion the most convincing. It’s impossible not to add Uma Thurman (that I mentioned before), Matthew Rhys as a chef, or Omar Sy, playing one of the cooks, to this list.

 

 

„Cooking should be consistent in experience, but not consistent in taste. I want people to sit at the table and be sick with longing.”

 

A fabuła? O niej nic Wam więcej nie powiem ponad to, co do tej pory napisałam. Jeśli uważacie się za przedstawicieli gatunku ludzi kochających jedzenie i gotowanie, tzw „foodies”, dużo stracicie nie oglądając tego filmu. Wiedzcie jednak, że jest on bardzo „kuchenny” – nie skupia się tylko na celebrowaniu potraw i produktów. Raczej tego , co dzieje się za drzwiami, za którymi znikają kelnerzy, zmierzający po parujące talerze, pełne kulinarnej pasji i inwencji szefa kuchni i jego załogi. Jeśli Wasza „pasja” ogranicza się do jedzenia, a praca kuchni zupełnie Was nie interesuje – nie wiem, czy będziecie zadowoleni po wyjściu z kina. Może w tej sytuacji powinniście zostać przy oglądaniu kolorowego „Szefa” i lansowaniu się przy food truckach.

And the story? I’m not gonna say more, than I’ve already said. If you feel you are a part of community of people loving food and cooking („foodies”), you will miss a lot by not watching this movie. But you need to know, it’s very much about the kitchen. It’s not focusing only on celebrating dishes and produce – more about what’s happening behind the doors, that waiters dissapear behind to get steamy plates full of culinary passion and invention of the chef and his team. If your „passion” ends with eating, and what’s happening in the kitchen is not your thing – I’m not sure if you’re gonna be happy after the screening. Maybe in this situation you should stuck to watching colorful „Chef” and show off next to food truck that’s on trend right now.

 

 

*moja recenzja filmu „Burnt” („Ugotowany”) została wyróżniona w konkursie na stronie filmweb.pl

 

termin pierwszej publikacji recenzji: 2015.10.24 na sweetworldofs.pl